Horror (Madlena Szeliga, ilustracje Emilia Dziubak) jest książką, którą chciałam odłożyć za każdym razem kiedy wzięłam ją do ręki. I którą chciałam wziąć do ręki, zaraz po tym jak ją odłożyłam. Ten czytelniczy paradoks, ma swoje źródło w przewrotnym podejściu do trudnych tematów. Otóż Horror naprawdę jest straszny. To, że bohaterami są warzywa z założenia zapewne miało nadać lekkości i dodać humoru historiom. Ale nie do końca tak się stało. (więcej…)
Książka Ale drzewa! wydawnictwa Wytwórnia, mającego na koncie wiele nietuzinkowych publikacji, objawiła nam się na ostatnich targach książki dziecięcej Przecinek i Kropka. Przyznam, że przy stoisku Wytwórni zabawiliśmy dłuższy czas, bo było po prostu wyjątkowe. Wyróżnić się na rynku wydawniczym nie jest łatwo, jako, że konkurencja jest coraz większa, ale Wytwórni to się świetnie udało. Ale drzewa! są w całości dziełem Zuzanny Malinowskiej. Jak zaznacza autorka, nie jest to publikacja naukowa i nie jest to podręcznik. I bardzo dobrze, bo jest to coś znacznie lepszego – to opowieść o drzewach. Skomponowana z faktów dobranych w taki sposób, że czyta się lekko i z przyjemnością. Zilustrowana tak, że trudno oderwać oczy – bardzo spójnie, bardzo retro i bardzo, jakby to ująć – niespiesznie. (więcej…)
Niedawno pisałam o zabawkach architektonicznych, więc może pora na wzmiankę o budownictwie dla najmłodszych. W końcu te dwie profesje powinny zgodnie współegzystować ze sobą. Trzy świnki to bajka tak popularna, że znajduje się w naszym domu w kilku wersjach. Dzisiaj wybieram tę, która podoba nam się najbardziej. Przyznam, że zawsze miałam z nią kłopot i z wytłumaczeniem dzieciom niuansów wytrzymałości budowli w zależności od materiału z którego została wykonana. Ponieważ pomieszkujemy czasem w domu drewnianym, bajka stała się przyczyną pojawiającego się niepokoju związanego z trwałością naszego tymczasowego schronienia. Zwłaszcza, że korzystamy z niego tam, gdzie rzeczywiście można spotkać wilki. Ponieważ mam dość lekceważący stosunek do pojemności płuc i siły dmuchania psowatych, usiłowałam zaszczepić go również dzieciom. Z miernym niestety skutkiem. Musiałam więc skupić się na trwałości dobrze wykonanych konstrukcji drewnianych, dziękując w duchu Opatrzności, że nie mieszkamy w domku ze słomy. (więcej…)
Kupuję dzieciom książki o przyrodzie nie bacząc na to, czy się nią interesują czy nie. Uważam, że to moja rola jako rodzica i jeśli tego nie zrobię, ona może nigdy nie zaprzątnąć ich uwagi. Na szczęście trafiło na podatny grunt i moje zaangażowanie owocuje tym, że nasza trzylatka zna się na miejskich ptakach lepiej niż większość dorosłych. Znamienne jest pytanie, które może pojawić się gdy kupujesz taką książkę dziecku: „o, interesuje się ptakami/krzewami/drzewami itp.? Noo w zasadzie to jeszcze nie. Nie interesuje się. Ale jeśli nie dostanie tej książki – to tak już może pozostać. A tego chciałabym uniknąć, bo uważam że stosunek człowieka do przyrody jest świetnym fundamentem szacunku do świata ogólnie. Zawiera się w nim atencja, wrażliwość, szacunek dla potrzeb innych niż własne, empatia i odpowiedzialność. (więcej…)
Niby książka dla małych dzieci, ale o prawdziwej robocie i z konkretnym jej efektem. Bohater może i bajkowy, ale jego umiejętności znacznie wykraczają ponad standardowe możliwości bobra, a to co robi jest całkiem poważne. Kastor majsterkuje Larsa Klintinga to lektura świetnie zilustrowana, z obrazami tchnącymi spokojem i pogodą ducha.
Kastor ma przepiękną stolarnię, taką z drewnianym warsztatem i umiarkowanym porządkiem. Posiada zestaw narzędzi podobny do tych jakie ma niejeden tata, a może bardziej – dziadek. Jest bardzo zaangażowany w swój projekt i bardziej pragmatyczny niż pedantyczny. Bardzo mi się to podoba, bo widać że czerpie nieskrępowaną radość z tego co robi i nie zraża się trudnościami. Jego skrzynka na narzędzia powstaje bez użycia prądu, w ciszy i skupieniu. (więcej…)
Dom który się przebudził duetu Martin Widmark (tekst) i Emilia Dziubak (ilustracje), to książka pięknie wydana. Nie wiem czy więcej treści jest w słowie, czy w ilustracjach, ale te dwa sposoby przekazu doskonale się uzupełniają. Historia którą opowiadają jest refleksyjna. Niektórzy zarzucają tekstowi, że jest banalny, wtórny i generalnie – nienadzwyczajny. Ale ja lubię proste historie. Historia starego Larssona jest właśnie prosta i prawdziwa, chociaż ma swoje niedopowiedzenia. Jest tu miejsce dla małego i dużego czytelnika. Według niektórych dom Larssona śmiało mógłby pełnić rolę scenografii do filmów grozy, ale to nie do końca tak. To jest po prostu smutny dom. A sama opowieść tak naprawdę wcale nie jest opowieścią o starości. Ja przynajmniej nie odbieram tego jako głównego przesłania. (więcej…)
Gdyby programy szkolne były napisane tak jak ta książka, to może moje dziecko wolałoby szkołę od choroby, kto wie. Gdzie się chowa śnieżna sowa? Znajduj zwierzęta na wszystkich kontynentach Brendana Kearney’ego, bardzo umiejętnie łączy humor, zabawę i fakty. Wiemy co jest czym i jedno drugiemu nie przeszkadza, umiejętnie się uzupełniając.
Grafika jest świetnie przemyślana. Tak naprawdę ogromną trudnością jest stworzenie rysunkowej książki o przyrodzie. Istnieje silna pokusa żeby te zwierzątka nieco zinfantylizować – niech podobają się dzieciom, niech mają uśmiechnięte buźki i niech bardziej przypominają pluszaki niż prawdziwe zwierzęta. Zwierzęta w Gdzie się chowa … są przedstawione w sposób zabawny, ale z uchwyceniem ich charakterystycznych cech. I tak na przykład maskonura poznamy po dziobie, tapira po sylwetce, drzewołazy po ubarwieniu, a kangura po ruchu. Oczywiście istnieje szereg uproszczeń, ale ilustracja stanowi dobry przyczynek do pierwszych skojarzeń umożliwiających identyfikację gatunków. Coś co mnie rozbawia, a jednocześnie pełni określoną praktyczną funkcję, to duże oczy wszystkich zwierząt. Wyglądają trochę jak bardzo zdziwione, a trochę jak mocno ściśnięte, ale dzięki tym oczom właśnie – bardzo łatwo je znaleźć. Oko mimo woli zatrzymuje się na tych jedynych, wyróżnionych brakiem koloru, białych kółkach. (więcej…)
W głębinach oceanu (Anouck Boisrobert, Louis Rigaud – tekst, koncepcja i inżynieria papieru) to wydana w twardej oprawie i nietypowym podłużnym formacie nakładem wydawnictwa Dwie siostry, książka typu pop-up. Książki tworzące trójwymiarowe przestrzenne konstrukcje – obrazy (pop-up) to ciągle rzadkość na polskim rynku. Wynika to przede wszystkim z ceny, która jest konsekwencją skomplikowanej produkcji.
Rejs dookoła świata, na który zabiera nas pięć trójwymiarowych rozkładówek, będzie nas bawił, intrygował i stawiał przed nami zadania. Trzymając książkę przed sobą mamy możliwość jednoczesnego obserwowania tego co dzieje się nad i pod powierzchnią oceanów. Z całym pięknem, ale i mniej wygodną prawdą. Rozpoczynający opowieść widok portu i zalegających na dnie śmieci zastanawia, bo nie tego się spodziewaliśmy. (więcej…)
Niedawno pisałam o bardzo udanym debiucie czasopisma dla dziewczynek Kosmos, a tymczasem na rynku zadebiutowało nowe czasopismo dla młodych czytelników. Przed samymi świętami na rynku pokazał się pierwszy numer SPOTu. Wydawnictwo Agora wypuściło pierwszy numer jako dodatek do Gazety Wyborczej, ale kolejne będą wychodziły samodzielnie. Zostało przygotowane z myślą o czytelnikach w wieku 11-15 lat.
Różnorodność tematów
To wada i zaleta. Zrozumiałe jest, że wydawca chce trafić do szerokiego grona, ale sztuką jest tak wyważyć tematykę, żeby można było stworzyć w miarę precyzyjny profil czytelnika. I żeby czytający nie poczuł się trochę tak – że owszem coś tu dla mnie jest, ale nie jest to moje pismo – nie utożsamiam się z osobą do której jest kierowane.
W SPOCIE możemy poczytać o świecie współczesnym w bardzo szerokim spektrum. Nie wiem – czy nie zbyt szerokim. Bardzo podoba mi się, że pismo porusza tematy z zakresu polityki, nauki i współczesnych problemów ogólnoświatowych (zmiany klimatyczne – brak śniegu i skąd to się bierze). Bardzo dobry jest też krótki artykuł Adama Wajraka o reniferach. To wszystko czyni pismo dość ambitnym. (więcej…)
Czytam właśnie Zamiast wychowania, Jespera Juula. Ta książka mogłaby otwierać kanon lektur obowiązkowych dla rodziców. Bo jeśli nie wcielimy w życie zawartych w niej prawd, to trudno być dobrym rodzicem. Dla niektórych będą one oczywiste, ale dla wielu wielkim odkryciem będzie to, że nie posłuszeństwo tylko relacja, jest kluczowa w koegzystencji z dzieckiem. I to o nią trzeba zabiegać, bo „załatwi nam” wszystko inne.
Juul sprawia wrażenie bardzo szczerego w swoich wypowiedziach, które niektórym mogą wydawać się przynajmniej kontrowersyjne. Odchodzi zupełnie od nadawania relacjom ludzkim wymuszonych pozorów poprawności. Przedkłada dobrą relację między dzieckiem i rodzicami ponad wszelkie „sposoby wychowawcze”. Wydaje mi się to tak oczywiste i najlepsze ze wszystkiego na co można się w procesie pomocy w dorastaniu dzieciom zdecydować, że nie przychodzi mi do głowy żadna zdroworozsądkowa polemika z jego stanowiskiem. Wielu rodziców (w tym ja) czuje podskórnie, że jeśli nie mamy dobrego z kontaktu z dzieckiem to nie zastąpimy tego niczym innym. Tym samym zresztą skazując się na wieczne kłopoty. Ale zobaczenie tego jasno wyłożonego, przez bądź co bądź autorytet w tej dziedzinie, daje nam solidne podstawy do obrony takiego stanowiska. A nas samych umacnia w obraniu tej najbardziej naturalnej drogi współegzystencji z własnym potomstwem. Powinniśmy dbać o jakość relacji, a nie o posłuszeństwo należne „z urzędu”. (więcej…)