Ekotuptusie to skórzane, mięciutkie, ręcznie szyte i polskie kapcie z podeszwą antypoślizgową. Wypróbowane przez nas, wypróbowane – dosłownie – przez nasze roczne dziecko. Były żute, chodzone, obrzucane jedzeniem, błądziły i raczkowały po zapomnianych przez wszystkich (co ma swoje konsekwencje) zakamarkach naszego domu. I mają się bardzo dobrze.
Buciki zgodne z filozofią nogi niespętanej, wyzwolonej od betonowych bucików z „konieczniesztywnymzapiętkiem”. Z grafiką lub bez, na gumkę (bardzo wygodnie się zakładają) lub w wersji wiązanej.
Problem opadających skarpet antypoślizgowych został zażegnany za sumę niewygórowaną ( w porównaniu do zagranicznych odpowiedników).
ps. jeśli mogłabym mieć jednak jakieś sugestie i zastrzeżenia to po pewnym czasie podeszwa się „wyślizguje” jednak – może jakiś kawałek naturalnego kauczuku na spód, żeby zachować eko charakter, a jednocześnie, żeby ilość upadków nie wzrastała?
O nosidłach Tula możemy w sieci znaleźć dużo opinii. Nie powielając rozlicznych detali powiem tak: pierwsze moje założenie Tuli było jak objawienie. To jest produkt, który magicznie zrósł się z moim i dziecka ciałem, dając nam komfort i możliwości działania, których wcześniej tak nam brakowało.
Oczywiście to jak przyjmiemy Tulę zależy od temperamentu dziecka, naszego nastawienia itp, niemniej jednak uważam, że nie ma się do czego przyczepić. To dość powściągliwa opinia, w licznym świecie wielbicielek tego nosidła. Znam osobę, która nie ma wózka i używa tylko Tuli. Ja wózek zachowałam ale sprzedałam chusty, nad którymi uważam Tula ma przewagę. Motanie kilkumetrowego pasa materiału wokół siebie i dziecka, nawet w warunkach domowych nie należały do najłatwiejszych, nie mówiąc już o wycieraniu nim podłogi centrum handlowego czy chodnika. Tym częstszego im starsze i bardziej ruchliwe stawało się dziecko.
Kapturek świetnie sprawdza się podczas snu dziecka podtrzymując głowę i osłaniając. Często używam zapiętego na jeden guzik. Trochę mi brakuje możliwości zrolowania i zapięcia kapturka gdy go nie używam. Można go oczywiście odpiąć, ale mi bardziej pasowałaby powyższa opcja.
Za wadę Tuli powszechnie uważa się cenę. Nie wiem czy można ją kwestionować – dla mnie była tyle warta więc ją kupiłam. Zwróciło się w samopoczuciu.
Myślę, że to jedna z najładniejszych i najlepiej wykonanych alternatyw dla lalek Barbie. Nie dlatego, że są podobne, tylko właśnie dlatego, że są zupełnie inne. Ładne, ale niepretensjonalne. Nie zawstydzają nas doskonałością, a raczej cieszą oko przyjazną urodą. Mają fantastyczne włosy do czesania, które można również myć i ładne, normalne ubranka. Pachną delikatnie wanilią – nawet po wielu latach. To najlepsze lalki jakie miało moje dziecko.
Po serii prób, błędów i rozczarowań polegających na zakupie termosów, których zadaniem było towarzyszenie ośmiolatce w zmaganiach szkolnych, trafiliśmy w końcu na Contigo West Loop z systemem easy clean. Doszliśmy do wniosku, że pojemnik na ciepłe picie do szkoły powinien spełniać przynajmniej te trzy kryteria:
dać się umyć w zakamarkach (to była główna bolączka w termosach „z guziczkiem” umożliwiającym łatwe nalewanie – osad kumulujący się w korku poniżej guziczka pleśniał i nijak nie dało się go usunąć)
umożliwiać łatwe i szybkie napicie się w warunkach często dalekich od komfortowych
powinien być wolny od substancji niebezpiecznych.
Pokrywki kubków Contigo z systemem easy clean, mają na tyle rozkładany mechanizm wewnętrzny, że bez kamery endoskopowej osiągamy satysfakcjonujący poziom czystości. Pokrywkę można myć w zmywarce, co załatwia brud odmownie, ale w obawie o gumowe elementy i szczelność powstrzymuję się raczej przed tego rodzaju działaniem. Z kubka bardzo łatwo się pije, otwierając otwór przyciskiem. Gdy puścimy przycisk, otwór automatycznie zamyka się. Dobre – przy roztrzepanych młodych użytkownikach. My nosimy w zewnętrznej kieszeni, ale zdarzało się też w torbie razem ze wszystkim co nie powinno zostać zalane i pozostało suche. Przycisk zwalniający możemy dodatkowo zablokować, uniemożliwiając jego przypadkowe wciśnięcie.
Kubek nie jest dedykowany dzieciom, to całkowicie dorosły i pełnowymiarowy pojemnik, ale jest smukły, łatwy w obsłudze i nasze dziecko jest z niego całkowicie zadowolone. Upadł na schody, upadł w domu. Nadal jest szczelny i nadal działa. No i te kolory …
Nie jestem specjalistką od skatingu, ale myśl o kupieniu dziecku Fiszki, uświadomiła mi, że może lepiej się do tego przygotować. Utrzymanie równowagi na jadącej deskorolce wymaga wprawy, której można nabyć w warunkach bardziej statycznych. I bardziej bezpiecznych.
Podesty do balansowania firmy Erzi sprawiają wrażenia bardzo solidnych. Ich różnorodność jest duża, niestety są to produkty na tyle drogie, że ciężko mieć w domu cały zestaw. Dobry nabytek do placówek oświatowych i innych miejsc o dużym obłożeniu dziećmi. Prowadzenie kulek kulek po torze poprzez balansowanie ciałem doskonali zmysł równowagi i koordynację ruchową – niezbędne w jeździe na deskorolce.
Jeśli nie chcemy kupować dziecku kolejnej głupotki, jeśli nie chcemy kupić zabawki, która wyląduje zaraz na cmentarzysku zabawek nieużywanych i jeśli chcielibyśmy jeszcze, żeby dziecko trochę się poruszało to Twistcar będzie prawdopodobnie dobrą decyzją.
Twistcar jest jeździdełkiem o trudno klasyfikowalnej docelowej grupie wiekowej. Może nim samodzielnie jeździć półtoraroczne dziecko, ale może i dorosły. Mogą też jeździć razem. Ta niebywała uniwersalność jest zasługą prostej i mocnej konstrukcji. Jeździk nie ma baterii (gdyby miał, nie znalazłby się w naszym domu), ale nie ma też łańcucha ani pedałów. Nie, nie napędzamy go odpychając się nogami od ziemi, ani też silnie dmuchając na ścianę. Pojazd wprawiamy w ruch naprzemiennymi ruchami kierownicą. (Teraz właśnie korzystając ze snu jednego dziecka i pobytu w szkole drugiego, troszkę sobie pohulałam po pokoju). Testowaliśmy pojazd tylko na klepce lakierowanej, która może jest nieco zbyt śliska, ale daje radę. Dzięki temu, że kierownicę można obracać dookoła osi, można też jeździć do tyłu i generalnie wprawiać się do robienia prawa jazdy w przyszłości.
Pojazd jest bardzo zwrotny i jeżdżenie nim sprawia sporo uciechy. U nas testowane przez dwoje 39 latków 11, 8 – latka i niespełna półtoraroczniaka. Cała piątka zadowolona.
Twistcar jest wykonany z mocnego plastiku, dzięki czemu jest lekki i łatwy do przenoszenia. Można go przechowywać w pionie – co jest dość istotne z punktu widzenia niewielkiego metrażu i nie jest bardzo drogi, bo kosztuje ok 160 zł. W przeliczeniu na uciechę relatywnie tanio.
Polecam obejrzenie filmiku, który mówi więcej niż słowa.
Co takiego jest w zabawkach duńskiej Maileg, że po pierwsze zyskały taką popularność, a po drugie tyle kosztują? Zamówiliśmy na próbę jeden z ich produktów – Mysz młodszą siostrę w pudełku. Akurat trafiła do siostry starszej, ale myślę, że dopiero ona była w stanie taki prezent docenić. Prezent znalazł się w okolicach poduszki na Mikołajki i powędrował potem w plecaku do szkoły.
Mysz jest bardzo ładna. Jest zaprzeczeniem mainstreamowego nurtu zabawkowego. Nic nie „robi” nie śpiewa, nie świeci i nie fika koziołków, co już jest dużym plusem. Powiedziałabym, że jest niemal ascetyczna, o wyrazie pyszczka pozwalającym nadać mu wiele znaczeń. Mocny, dobrze pozszywany materiał (bawełna/len?), dokładne szycie i mocne szwy w niewielkiej skali jaką prezentuje nasza myszka, mają niebagatelne znaczenie.
Pudełko zrobione jest z bardzo grubej tektury oklejonej mocnym papierem, przy rozsądnym użytkowaniu – długowieczne. Imituje duże pudełko od zapałek, utrzymane w stylu rustykalnym, który świetnie koresponduje z charakterem zabawek Maileg i służy za mysie łóżeczko. Dokupione ubranka, z serii dla micro królika, są nieco za duże, ale też bardzo dobre jakościowo.
Zabawki Maileg mają w sobie coś, co trudno mi zdefiniować. Wielu rękodzielników próbuje naśladować ten styl, ale widzę, że trudno im uzyskać tę subtelność i przyjazność mailegów. Jeśli ktoś tak jak ja ma sentyment i słabość do kieszonkowych pluszaczków (bo np. miał kiedyś małego, wytartego misia z filcowymi uszkami w plastikowym różowym łóżeczku, który jeździł na wakacje na tylnej półce fiata 126p), to to jest TO.
Klocki, które poprzez angażowanie obu półkul mózgowych podczas zabawy, mają mieć zbawienny wpływ na rozwój mózgu dziecka, rozwijać koncentrację i matematyczne myślenie.
7 typów klocków w 10 różnych kolorach pozwala na tworzenie modeli płaskich, konstrukcji trójwymiarowych oraz sferycznych. Sympatyczny system łączenia SNAP and CLICK jest niezawodny, miły dla ucha, ale wymagający dość mocnych i precyzyjnych paluszków. Klocki wykonane są z bardzo dobrej jakości plastiku i bardzo dokładnie. Razem z pudełkiem dostajemy instrukcję wykonania proponowanej zabawki.
Nasze doświadczenia są nie do końca miarodajne, ponieważ ogólnie klocki nie są ulubioną zabawką. Laq to wyzwanie większe niż np. Lego, ponieważ uzyskanie pożądanego kształtu wymaga zastosowania nie do końca oczywistej konfiguracji klocków. Klocki łączymy pod kątem nadanym przez łączniki, a i kształt klocków podstawowych jest różny. Być może ta właśnie cecha ma taki zbawienny wpływ na intelekt, niemniej jednak u nas klocki się nie przyjęły, pomimo kupienia dwóch dużych zestawów.
Niemniej jednak uważam, że tak jak wiele japońskich rzeczy i ta jest pomysłowa i wysokiej jakości, tylko musi trafić na właściwego odbiorcę. Dedykowałabym umysłom bardziej ścisłym niż artystycznym. Zważywszy jeszcze na dizajn uzyskanych zabawek – taki japoński właśnie.
pliki Cookies
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. dowiedz się więcej.