W klasie pewnej dziewczynki wychowawczyni pousadzała dzieci według własnego klucza. Z grubsza wyglądało to tak, że nieliczni pozostali na swoich miejscach i w starym układzie, niektóre ławki stały puste, ale większość usiadła w parach mieszanych – dziewczynka z chłopcem. Często na zasadzie – tzw. grzeczne dziecko z tzw. problematycznym. Niby zwykła rzecz ale roszada ta nie spotkała się z aplauzem ze strony ani uczniów ani rodziców. Resztki, może nie aż szkolnego zapału, bo ten przestał istnieć gdzieś koło zerówki, ale szkolnej tolerancji u co wrażliwszych jednostek wyczerpały się definitywnie. Odebranie im możliwości samostanowienia z kim pozostaną w bliższej relacji, a z kim jej utrzymywać nie chcą, stało się w ich odczuciu kolejnym dowodem na to, że szkoła traktuje ich przedmiotowo. (więcej…)
Wczoraj Łucja do późnych godzin wieczornych rysowała. Tym razem nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że następnego dnia miała być w szkole plastyka. Tym razem dziedziniec arkadowy Zamku Królewskiego na Wawelu (na marginesie – nazywany przez panią – Sukiennicami). Dziesiątki okienek i kolumienek. Wywalczoną przez siebie techniką – ołówkiem. W szkole nadal królują pastele olejne, które nawet dobrze zapowiadający się rysunek w rękach niezaznajomionych z tą techniką dzieci, potrafią zmienić w infantylne malowidło. Pracując nad podcieniami budynku, powtarzała definicje nowych pojęć geometrycznych i denerwowała się, że nie zdąży zrobić zadań. Dzień jak co dzień. Lekcje na ostatnią chwilę, bo są ciekawsze rzeczy. Przymus prac domowych, bo nauczyciel nie jest w stanie zrealizować programu na lekcji. Dlaczego? Bo nie może zapanować nad uczniami na przykład. A dlaczego nie może? Bo go nie słuchają. A dlaczego nie słuchają? Bo się nudzą. (więcej…)
Gdyby ktoś miał prosty przepis na to jak umieć opanować emocje, nie wyrzekając się przy tym siebie, poszłabym za nim może nie w ogień, ale w dym na pewno. Kanadyjski psycholog Stuart Shanker podjął się próby wywrócenia do góry nogami tego, jak o sobie myśleliśmy do tej pory. Przynajmniej ja. Z postawy – musisz bardziej się starać, musisz się lepiej kontrolować, więcej silnej woli, więcej samozaparcia yyyy … wdech, pozwolił przejść bez wyrzutów sumienia do „dbaj o swoje wewnętrzne zasoby”. Innymi słowy – nie ma się co szarpać, bo to i tak nic nie daje. Wyluzuj – a lepiej sobie poradzisz.
Książka Stuarta Shenkera Self-Reg Jak pomóc dziecku (i sobie) nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości, zyskuje sobie ostatnio coraz większą popularność. Od razu przyznam się, że nie bardzo lubię chwytliwe tytuły, za którymi rzekomo kryje się przepis mający zrewolucjonizować nasze życie. Jestem chodzącą podejrzliwością jeśli chodzi o psychologię w ogóle, a szczególnie jeśli chodzi o książki popularne, oparte na tej gałęzi nauki. Może nic dziwnego, że przy takim nastawieniu treść nie od razu mi się spodobała. Złożyło się na to również to, że czyta się ją jednak ciężej niż Juula. Za dalszą lekturą przemawiało jednak to, że metoda w niej opisywana jest wdrażana w szkołach – podobno z dobrym rezultatem. Koniec końców i ja doceniłam jej przesłanie. (więcej…)
Drodzy Rodzice Przedszkolaków, czy u Was to też jest problem? Czy pałacie chęcią uświetnienia każdej uroczystości przedszkolnej dodatkowym poczęstunkiem, prezentem, tańcem i śpiewem? A czy panie wychowawczynie wręcz odwrotnie? W naszym przedszkolu rozpętała się burza. Kością niezgody stał się Dzień Babci i Dziadka, a dokładniej – poczęstunek po występach dzieci. Najpierw miał być, ale potem Pani wychowawczyni inicjatywę rodzicielską ukróciła „żeby tak było szybciutko – występ, życzenia i już”. Część rodziców poczuła się urażona i zmanipulowana. Byli i tacy, którzy wietrzyli spisek i „zdrajcę” w naszej rodzicielskiej grupie, który „mataczy”, a może nawet podżega do tego, żeby dzieciom zrobić źle. Podobna sytuacja była z Mikołajkami, którą to imprezę organizuje przedszkole – bliżej Gwiazdki, biorąc na siebie ciężar wyboru i zakupu prezentów. I tutaj pojawiła się inicjatywa rodzicielska zorganizowania dodatkowego party z prezentami. Pomysł został storpedowany, tym razem na szczeblu dyrektorskim. Rozżalenie niektórych rodziców było wręcz namacalne. (więcej…)
Była raz sobie matka, która bała się powiedzieć dziecku, że nie może mu czegoś kupić. Bała się nie dlatego, że dziecko będzie płakać i kłaść się na podłodze w sklepie. Jej obawy były znacznie bardziej poważne. Obawiała się, że odmawiając odsłoni przed dzieckiem dwie straszne, w jej mniemaniu, prawdy. Pierwszą o biedzie, a drugą o braku swojej zaradności życiowej. Nie lubiła chodzić z dzieckiem na zakupy, bo wracała uboższa o źle wydane pieniądze, a bogatsza o poczucie winy i frustrację. Nieumiejętność wybrnięcia z tej sytuacji miała przynajmniej dwie negatywne konsekwencje. Dziecko wzrastało w poczuciu finansowej bezkarności i nieświadomości ekonomicznej sytuacji swojej rodziny, a matka zapędzona w przysłowiowy kozi róg miała coraz niższe poczucie własnej wartości.
Poza tym na co dzień owocowało to dialogami w rodzaju: – Możemy pojechać na wycieczkę do …? – No, nie wiem … Taka wycieczka kosztuje n-tysięcy. – No ale chyba mamy tyle?! (więcej…)
Znów naczytałam się Jespera Juula. Nie mogę nadziwić się jak bardzo różni się to o czym pisze, od tego co znam z dzieciństwa swojego czy rówieśników. „Ty siedź cicho”, „dzieci i ryby…”, „nie wtrącaj się”, „co wolno wojewodzie ..” – słyszeliście? A są przecież przykłady bardziej drastyczne. To co komunikowali nam w ten sposób opiekunowie, zostało w jakiejś niedopieszczonej cząstce naszej osobowości i trudno się tego pozbyć. Niestety. I chciałoby się inaczej te swoje dzieci prowadzić przez życie.
Jest taka dziewczynka w szkole, do której uczęszcza moja córka. Wyjątkowo ładna, wysoka, dość bystra, przebojowa. Wydawało by się, że ma wszelkie dane ku temu, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Jest to osoba bez wątpienia zauważalna, ale obdarzana niewielką dawką sympatii otoczenia. Łatwo popadająca w konflikty, bardzo szukająca aprobaty u nauczycieli – często kosztem kolegów i koleżanek. Dostająca pieniądze za dobre oceny, a co za złe – mogę się tylko domyślać. Mistrzyni machinacji, o trudnościach w nawiązaniu głębokich kontaktów. Chętnie stawiana na świeczniku i w pierwszym rzędzie – wzbudzająca zainteresowanie. Taka osobowość pozornie wskazuje na dużą pewność siebie. Nic bardziej mylnego. (więcej…)
Psychiczny Piątek wita Was nerwowymi tikami i pozdrawia uciekając oczami w bok. Tym razem podywaguję sobie na temat, który odpuściłam sobie wiele lat temu jeśli chodzi o moje potomstwo, ale który powraca do mnie jak bumerang podczas przygodnych spotkań z dziećmi innych matek. Kwestia mówienia i nie mówienia „dzień dobry”, „cześć” i „czołem” dorosłym. (więcej…)