Malutkie pudełeczka są moją ogromną słabością, bo są śliczne, poręczne i nie zabierają cennego miejsca w domach, pokojach, torebkach i samochodach. Nie wiedzieć czemu producenci gier planszowych często nie podzielają tej opinii i lubią się pokazać w pudełku wielkości walizki. Może dlatego, że chcą się optycznie wypromować na sklepowych półkach. A może po to, żeby rozmiar uzasadniał cenę? A może dlatego, że nie potrafią poukładać zawartości, tak sprytnie jak wydawnictwo Helvetiq. Bo wszystkie gry tego szwajcarskiego wydawnictwa są godne uwagi – dzisiaj pierwsza z nich – Hippo.
Pudełko jest bardzo estetyczne i porządnie wykonane. Podobnie zresztą jak jego zawartość – karty, żetony, kostki i instrukcja. Pierwsze pozytywne zaskoczenie przeżyłam w związku z instrukcją. Przeczytanie jej, zrozumienie i wdrożenie w życie zajęło mi nie więcej niż 5 minut. Ponieważ nie zdarza mi się to specjalnie często, zawsze zachodzę w głowę, czy niedomagam intelektualnie ja, czy piszący instrukcję miał gorszy dzień. Największe wątpliwości ogarniają mnie przy grach adresowanych do przedszkolaków, w których zrozumienie wytycznych wymaga czegoś więcej niż stopień magistra.
Na początku gry rozkładamy składający się z 12 kart „basen” a każdy gracz dostaje po 12 piłek, które trzeba w nim umieścić. W tym celu rzucamy trzema kośćmi i wedle ich pojedynczych wskazań lub korzystnie dobranej sumy dowolnie wybranych, wrzucamy piłki na oznaczone cyframi segmenty basenu. Gra zaczyna nabierać rumieńców przy trzech uczestnikach. Rozgrywka nie trwa więcej niż 15 minut. Z umiejętności matematycznych potrzebne jest dodawanie na podstawowym poziomie. Natomiast umiejętność przewidzenia korzystnych dla nas opcji, wymaga nieco poważniejszego zaangażowania intelektualnego. Gra nadaje się moim zdaniem dla pięciolatka, który umie dodawać w zakresie 20, ale nastolatek nie będzie się przy niej nudził.
Gra Hippo jest świetną propozycją wakacyjną ze względu nie niezobowiązujące rozmiary – również po rozłożeniu i szybką rozgrywkę. Wakacje to czas kiedy najwięcej gramy w planszówki, bo nas zwyczajnie relaksują i współtworzą niezobowiązującą przestrzeń do bycia ze sobą.