Goki to bardzo sympatyczny w moim odczuciu producent zabawek, bo robi je z drewna, sam testuje (to mi przypomina Habę) i sprzedaje je dość tanio (to już mi Haby zupełnie nie przypomina). Wspomniany w tytule młyn to trochę ryzykowna sprawa, bo ma aspiracje do bycia zabawką edukacyjną, a te czasami bywają nudne.
Ale jeśli potraktujemy to nie jako grę, ale jako to czym może bardziej jest – czyli pomoc edukacyjną, to możemy wpisać go na listę rzeczy fajnych. Tyle, że do nauki bardziej może niż zabawy. Jednak.
Zestaw zawiera polską instrukcję, kostkę do gry, planszę i 15 pionków. Plansza, w zależności od tego jak ją ułożymy (góra/dół), może mieć wersję literową, albo liczbową. W zależności od tego, możemy bawić się (w różnych wariantach), w znajdowanie jak największej ilości słów ułożonych z wylosowanych liter (poprzez zaznaczenie kołkami i zakręcenie młynem), albo w mistrza liczenia, w którym poprzez dodawanie i odejmowanie musimy uzyskać narzucony końcowy wynik działania.
Jakkolwiek nie brzmi to szalenie ekscytująco, to może element rywalizacji, albo to, że – co tu dużo gadać – plansza przypomina hazardową ruletkę, a nie żaden młyn, zabawa może się jednak nieco rozkręcić i pójść w kierunku, którego producent nie przewidywał nawet w swoim laboratorium.