„Myszy czuły już śnieg w powietrzu i wszystkie spieszyły do domów na gorącą kolację przy kominku. (…) Pani Jabłuszko wyjęła z kredensu trochę ciasta z nasion i zaparzyła dzbanek kawy z żołędzi.” Taka narracja sprawia, że można poczuć się swojsko, domowo i bezpiecznie. Równoległy świat – miniaturowy i ukryty, ale z emocjami równie wielkimi jak nasze, a więc i z życiem równie prawdziwym. Mysia egzystencja obfitująca w wydarzenia zaplanowane i w nieprzewidywalne przygody, jest źródłem duchowej strawy karmiącej dziecięce cząstki naszej duszy. Są książki odpowiednie na długie letnie dni, ale i takie które chętniej otworzą się w świąteczne zimowe wieczory. „W jeżynowym grodzie” jest opowieścią, z którą wyobraźnia chętniej współpracuje, gdy za oknem brak światła i stopni. (więcej…)
Karlsson z dachu to moim zdaniem najlepszy z audiobooków jakich miałam okazję słuchać. I to nie tylko tego wydawnictwa, ale w ogóle. Ma też tę niespotykaną właściwość, że słuchany po raz n-ty nie ciągnie za nerwy, a nawet pozwala znaleźć wcześniej nie zarejestrowane sympatyczności. Edyta Jungowska sprawiła, że doskonałe kreacje i specyficzny humor powstały z papieru. Stały się krwiste i soczyste. Ciekawe jest to, że niektórzy uważają Karlssona za niepedagogiczną i kontrowersyjną pozycję literacką. Zupełnie się z tym nie zgadzam. (więcej…)
Książki z fotografią ilustracyjną często łączy to, że sceneria w której rozgrywa się akcja powstała najpierw jako makieta. Zdjęcia uwydatniające każdy detal istniejących materialnie postaci, daje nam silne złudzenie realności. Myślę, że podobnie muszą odbierać to dzieci. Nie jest przecież zwykłą, od początku do końca zmyśloną bajką coś, co istnieje naprawdę. A Sam i Julia Kariny Schaapman oraz będąca dopiero w przygotowaniu The Whatamagump, jak wyraźnie widać – są bardzo realni. Warto zauważyć i docenić tę odrębną kategorię, wymagającą od autorów bardzo konkretnych umiejętności manualnych. (więcej…)
Kosmos jest fantastyczny. Trudno mi napisać inną recenzję niż entuzjastyczną, bo jest to pismo świetnie przygotowane pod każdym względem, a wcześniej – bardzo przemyślane. Nic nie jest pozostawione przypadkowi, tematy są dobrane rewelacyjnie i każdy z nich jest dobrze opracowany – lekko, ale mądrze. Bardzo mądrze nawet.
Pismo posługuje się znanymi rozwiązaniami typu – zagadki, gry czy test psychologiczny, ale tu nabrały zupełnie nowej jakości. „Test na super moce” daje mądre wyniki i przyznam, że wzruszyłam się nieco widząc, jakie odpowiedzi zaznacza moje dziecko. Wynik testu pokazał jej mocne strony i mądrze je opisał pomimo lapidarnej formy, a mi dał trochę do myślenia.
– I jak, podobało ci się to pismo? – pytam dziesięcioletnią Łucję, która przeczytała je odkładając lekcje na bok.
– O tak, mamo. Jest ciekawsze niż podręczniki i mniej różowe niż inne pisma. (więcej…)
Określenie pop-up czyli po angielsku „wyskoczyć”, przyjęło się w nazewnictwie książek, które po rozłożeniu stron stają się trójwymiarowe. Efekty 3D, które daje się uzyskać w ten sposób są niesamowite i skomplikowane, a wybór tematów ogromny. Nie u nas niestety, bo wydanie takich publikacji jest drogie, a popyt pewnie niebyt duży. Ponieważ jednak bariera językowa w przypadku oglądania, a do tego głównie sprowadza się obcowanie z książkami pop up, nie ma znaczenia, a dla przesyłek granice praktycznie nie istnieją – świat ten stoi dla nas otworem. (więcej…)
Kiedy mały Findus się zgubił, Svena Nordqvista stała się ulubioną lekturą naszej 2,5-latki. Wysnułam z tego daleko idący wniosek, że zaczynamy rodzinnie erę czytania tych samych książek. Matka i córka, i ojciec i siostra. Wszyscy lubią o małym, zgubionym Findusie. Nikt się nie zniża do niczyjego poziomu, ani nikomu mózg nie paruje z wysiłku. To książka uniwersalna. Gdybym miała określać przedział wiekowy, to adresatem najmłodszym byłby szeroko rozumiany przedszkolak, a granica w górę nie istnieje. Mówię to zupełnie szczerze, a największym ograniczeniem może być wrażliwość na ten typ komizmu. (więcej…)
Książki obrazkowe to względna nowość, albo po prostu nie przypominam ich sobie z czasów mojego dzieciństwa. Czyżby stereotyp, że książka = tekst, wyłączając albumy, upadł paradoksalnie wraz z uzyskaniem wolności słowa? Książki obrazkowe w przeciwieństwie do telewizji nie psują wyobraźni, nie zubażają sposobu myślenia o świecie. Stają się kanwą do snucia opowieści, tak jak tekst może być podwaliną tworzenia obrazu. To dwa równoległe, doskonale uzupełniające się sposoby przestawiania rzeczywistości, mniej lub bardziej prawdziwej. (więcej…)
O ekonomii często wiemy niewiele, choć jest to wiedza o państwie może nie mniej istotna niż historia. (więcej…)
Nie chciałabym zbyt dużo pisać o tej serii książek, bo mogłabym niechcący im zaszkodzić. Większość recenzji, które czytałam, w jakiś sposób mijało się z klimatem opowieści. (więcej…)
Na przekór publikacjom wszechobecnym w księgarniach, seriom nieśmiertelnym, z grafiką dosadną, krzykliwą i przerysowaną, polecam serię Ulica czereśniowa wydawnictwa Dwie siostry. Nie znajdziemy tu karykaturalnie wielkich oczu, uśmiechów od których może odpaść pół czaszki, zębów tak wielkich że strasznych i humoru rodem z kiepskiego kabaretu. To książki bez słów, w których każda strona to ciepły, bogaty w wydarzenia i szczegóły wycinek z życia miasta, ludzi, zwierząt i przyrody. Można snuć na ich podstawie nieskończone opowieści, patrzeć jak małe paluszki stukają w ulubionych bohaterów, jak oczy szukają kotka a buzia buczy jak traktor. To ilustracja życia w ciepłym wydaniu, w której chcielibyśmy zakorzenić dzieciństwo na jak najdłużej.
Książka teoretycznie powyżej lat 3, ale z powodzeniem funkcjonuje u dziecka około półtorarocznego.