Trzy bajki: Kopciuszek, Trzy Świnki i Czerwony Kapturek są tylko marną zapowiedzią tego, co na scenach miniaturowego teatru może się wydarzyć. Szczerze mówiąc my wystawiamy głównie komedie, niekoniecznie zgodne z fabułą wyżej wymienionych historii. Zupełnie nie przeszkadza nam uboga mimika aktorów, którzy co tu dużo mówić – są z drewna. Szybko okazało się jednak, że nieposkromione podrygiwanie całym ciałem (do którego są zdolni dzięki magnetycznemu wsadowi) czyni z nich istoty niemalże (!) z krwi i kości. Poddają się z łatwością naszym pomysłom, a czasem zaskakują nawet dramatycznym brakiem koordynacji, czy nieplanowanym wyjściem poza obręb sceny.
Teatrzyk rozbudowujemy, a fabuła opowieści wzbogaca się o nowe postacie. Niesforny Pentaceratops (brak w zestawie) ingerował ostatnimi czasy w prawie każdą bajkę. Szczególnie wykorzystywał swoją przewagę fizyczną uprzykrzając życie wilkowi z Czerwonego Kapturka. Miał dobre chęci i występował w obronie słabszych, ale po jego harcach w zasadzie nic nie wyglądało tak jak kiedyś. Czerwony Kapturek był raczej zdziwiony niż zjedzony, a scenografia prezentowała się jak puszcza po przejściu kombajnu zrębowego. I zawsze jest problem z ostatnim przedstawieniem. Czas na nie, po prostu nigdy nie nadchodzi.
– No i co Marysiu (3,5 lat) – lubisz ten teatrzyk?
– Tak, lubię! Lubię aż do samych płuc!
Zważywszy na to, że płuca sięgają głębiej nawet niż serce – Marysia naprawdę teatrzyk bardzo lubi. Ale jej 11-letnia siostra również spędziła przy nim chwile pełne uciechy.
Niewielkie płaskie pudełko (hura), a w nim: dwie drewniane beleczki, na których układa się podłogę sceny, scena i kurtyna – czyli przednia ramka za którą montujemy tła. Mamy do wyboru trzy bajki mamy więc trzy tła główne do każdej z nich i po dwa boczne – w sumie dziewięć. Do tego 13 figurek drewnianych z magnesikami na dole i dwie magnetyczne pałeczki do przesuwania „aktorów”. Pałeczki przesuwamy od spodu po podłodze i figurki posłusznie podążają za nimi. Prowadzenie figurek jest łatwe i wystarczająco precyzyjne, tła trzymają się dostatecznie mocno, a przy tym łatwo je wymieniać.
Wielkość teatrzyku i jego rozwiązanie konstrukcyjne sprzyja zabawie przy stole czy biurku. Ustawiamy go sobie na przeciwko i bawimy się kierując postaciami od frontu. Możemy dzięki temu być widzami i aktorami jednocześnie. Nie znajdziemy tego w teatrzykach pacynkowych. Podoba mi się, że dzięki stosunkowo małemu zaangażowaniu w samą grę, możemy skupić się na dialogach i treści. Jest to pewnego rodzaju odmiana, którą sobie cenię bo wyzwala zupełnie inne pokłady kreatywności. Dzieci robiły nam przedstawienia z prześcieradłami, przebieraniem i grą całym ciałem, ale tu mamy coś innego. Po pierwsze bawimy się częściej razem, a po drugie dialog i fabuła mają zdecydowane pierwszeństwo pochłaniając cała uwagę. To że teatr jest dwuosobowy (mamy dwie pałeczki) nadaje mu kameralny charakter i to też jest plus. Bo bawimy się parami – tata albo ja z córką jedną czy drugą, one razem, któraś z nich plus ktoś jeszcze. Widzów może być oczywiście więcej, ale głównodowodzących jest dwoje.
Niedawno zachwycałam się kampanią na Kickstarterze teatru magnetycznego Tatro, zupełnie nie mając świadomości, że coś podobnego ma w swojej ofercie Bigjigs. Z łatwością dostępny na polskim rynku, w rozsądnej cenie 70-80 zł składany teatr magnetyczny. Jest świetny i nie mieliśmy nigdy zabawki do niego podobnej. Byłoby fajnie, gdyby i tutaj podobnie jak w Tatro ścianki scenografii były magnetyczne, co umożliwiałoby wykorzystanie w zabawie postaci czy rekwizytów z układanek magnetycznych Egmont.
Wymiary teatru po złożeniu to 31,5 x 20 x 17 cm – czyli w sumie teatrzyk jest niewielki. Figurki mają około 6 cm wysokości. Dominujące materiały to drewno, tektura i metal.
Do kupienia >> TUTAJ.