Czytam właśnie Zamiast wychowania, Jespera Juula. Ta książka mogłaby otwierać kanon lektur obowiązkowych dla rodziców. Bo jeśli nie wcielimy w życie zawartych w niej prawd, to trudno być dobrym rodzicem. Dla niektórych będą one oczywiste, ale dla wielu wielkim odkryciem będzie to, że nie posłuszeństwo tylko relacja, jest kluczowa w koegzystencji z dzieckiem. I to o nią trzeba zabiegać, bo „załatwi nam” wszystko inne.
Juul sprawia wrażenie bardzo szczerego w swoich wypowiedziach, które niektórym mogą wydawać się przynajmniej kontrowersyjne. Odchodzi zupełnie od nadawania relacjom ludzkim wymuszonych pozorów poprawności. Przedkłada dobrą relację między dzieckiem i rodzicami ponad wszelkie „sposoby wychowawcze”. Wydaje mi się to tak oczywiste i najlepsze ze wszystkiego na co można się w procesie pomocy w dorastaniu dzieciom zdecydować, że nie przychodzi mi do głowy żadna zdroworozsądkowa polemika z jego stanowiskiem. Wielu rodziców (w tym ja) czuje podskórnie, że jeśli nie mamy dobrego z kontaktu z dzieckiem to nie zastąpimy tego niczym innym. Tym samym zresztą skazując się na wieczne kłopoty. Ale zobaczenie tego jasno wyłożonego, przez bądź co bądź autorytet w tej dziedzinie, daje nam solidne podstawy do obrony takiego stanowiska. A nas samych umacnia w obraniu tej najbardziej naturalnej drogi współegzystencji z własnym potomstwem. Powinniśmy dbać o jakość relacji, a nie o posłuszeństwo należne „z urzędu”.
„Czytaj poezję, ale odpuść sobie psychologię, ponieważ ona całkowicie wypaczy Twój punkt widzenia.”
Ryzykowne stwierdzenie jak na pedagoga i terapeutę rodzinnego, prawda? Jull kupił sobie mnie zupełnie między innymi takim właśnie podejściem, którego potwierdzenie znajdujemy na dalszych stronach książki. Kierowanie się zupełnie prostymi zasadami – respektowanie granic dziecka i uwzględnianie jego elementarnych potrzeb (Juul nazywa nazywa je wspólnie – szanowaniem integralności dziecka) tak naprawdę jest najnaturalniejszym i najmądrzejszym przepisem na bycie rodzicem. Wydaje się również gwarantować zbudowanie tej dobrej relacji, która jest immanentną cechą tego, co my potocznie nazywamy wychowaniem.
„Wszyscy musimy wykraczać poza swoje role, żeby stać się po prostu ludźmi. (…) Nie działa już autorytet zbudowany na odgrywaniu swojej roli.”
To wyjście poza swoją rolę rodzica, czy nauczyciela jest wg Juula bardzo ważne. Bycie człowiekiem i traktowanie dzieci jak ludzi, pozostających może pod przewodnictwem dorosłych z racji naszego doświadczenia, ale nie będącymi z nami w relacji podrzędnej, jest kluczem do nawiązania z nimi kontaktu. Otwartość w stosunku do nich, postrzegana do tej pory jako strategia ryzykowna, okazuje się być niezbędna. Bo zadając pytania, może i pozostajemy bezpieczni za ich zasłoną, ale rezygnujemy z prawdziwego dialogu.
Znacie na pewno z życia przykłady osób z którymi ciężko się rozmawia. Najczęściej są to ludzie, którzy chętnie pozyskują i przetwarzają informacje, ale pozostają zamknięci jeśli chodzi o to co ich bezpośrednio dotyczy. Często u podstawy takiego zachowania leży taki czy inny lęk. Niemniej jednak tego rodzaju strategia skazuje na pewien rodzaj samotności.
Sam autor wyraźnie pisze, że nie pochodził z rodziny, w której panowało rodzicielstwo dialogu. Ale mówi też o tym, że nauczył się niczego nie oczekiwać, bo wcześnie zaczął żyć na obrzeżach swojej rodziny. Być może te nie najszczęśliwsze doświadczenia uczyniły go właśnie wrażliwym na relację dziecko – rodzic. Według niego podstawą zdrowia psychicznego w dorosłym życiu, jest dobra relacja i kontakt z rodzicami.
,,Uważam, że najlepszą inwestycją każdego państwa byłoby zapewnić ojcom i matkom możliwość pozostania razem z dzieckiem w domu w ciągu pierwszych dwóch czy trzech lat jego życia. Jestem pewien, że to by się bardzo opłacało, a zyskiem byłoby zdrowie psychiczne i społeczne przyszłych pokoleń!”
Ciekawi bylibyście wyników takiego eksperymentu? Bo ja bardzo.
Na koniec jeszcze jeden cytat, który uważam za bardzo prawdziwy. I nie chodzi mi o przerzucanie odpowiedzialności na rodziców za niedojrzałość dzieci. Bardziej o to, żeby zdawać sobie sprawę z rangi dialogu z dzieckiem, jakie skutki dla niego w dorosłym życiu może mieć jego brak, lub jego obecność.
„Dzisiaj większość dorosłych ludzi nie jest w stanie powiedzieć, czego naprawdę chce! Dlaczego? Dlatego, że od dzieciństwa nie było nikogo, kto zainteresowałby się ich potrzebami i marzeniami. Nie mają żadnej praktyki w sprawdzaniu swoich potrzeb. Zamiast tego ciąży im lęk, że popadną w jakieś niejasne tarapaty (…)
Macie tak? Bo ja mam.