Mam taką koncepcję – nie wiem czy prawdziwą czy nie, że istnieje zależność pomiędzy jakością materiałów plastycznych, a zamiłowaniem do rysowania. Nasza starsza córka, w tej chwili dziesięcioletnia, wychowywała się w towarzystwie naszym oczywiście, ale i miękkich kredek, o intensywnych kolorach (my twardzi i bladzi raczej). Rysowała bardzo chętnie, bo tłusty, wysycony barwą ślad, możliwość mieszania (miękkie, dobre kredki ołówkowe takową stwarzają) i wreszcie lekkość prowadzenia, mają ogromne znaczenie jeśli chodzi o przyjemność tworzenia.
Derwent Coloursoft oraz Polycolor Koh-I-Noor wydawały się się wytyczać jej ścieżkę artystyczną do późnej starości, do czasu gdy na horyzoncie pojawiły się Promarkery Winsor&Newton. Wraz z wydrenowaniem naszych kieszeni na skrzynkę markerów, pojawił się też nowy rodzaj rysunku.
Nie darzyłam nigdy, może nie markerów, ale pospolitych mazaków, szacunkiem. Powodem była denerwująca mnie, ich krótkotrwała zdolność do pozostawiania przyzwoitego śladu na papierze. Wysychające końcówki, a potem próby reanimacji PRL-owskich flamastrów przy pomocy spirytusu. W końcu rozczarowanie, gdy okazywało się, że w szufladzie też wysychają i oszczędzanie ich nic gwarantuje. Były kapryśne i nieprzewidywalne. Nie pozwalano mi nimi malować, co najwyżej kreślić i podkreślać. Z oszczędności oczywiście. W końcu, te drwiące plastikowe rurki bez duszy lądowały w kuble, nie dając uprzednio zbyt wiele radości i czyniąc całe moje serce oddane grafitom zamkniętym w drewnie. Kredkom czas był niestraszny, a nawet uszlachetniał je nieco, dodając sentymentalnej nuty związanym z nimi wspomnieniom.
Nadeszła jednak pora, że musiałam zrewidować swoje poglądy. Współczesne wcielenie „flamastrów” zadało kłam moim uprzedzeniom. Otóż dzisiejsze, dobre „pisaki” nadają się do malowania doskonale. Testujemy różne marki, ale najwięcej mamy Promarkerów. Nietoksyczne i nie blaknące, o szerokim spektrum kolorów, wypełnione są płynnym, półprzezroczystym tuszem (można nakładać na siebie barwy) na bazie alkoholu. 148 kolorów od intensywnych po subtelne pastele, na sztuki i w zestawach. Każdy Promarker posiada dwie końcówki – jedną szeroką, płaską, a drugą precyzyjną, spiczastą. Mogą być stosowane na szkle, plastiku i drewnie. U nas najczęściej na papierze, ale dość szybko zorientowaliśmy się, że normalny papier z bloku, to nie jest dobry pomysł. Po pierwsze ze względu na jakość rysunku, a po drugie na to, że zwykły „wypija” dużo więcej tuszu i nie jest odporny na „przebijanie”. Dlatego też kupujemy specjalne bloki, również firmy Winsor&Newton:
Przykładem użycia Promarkerów przez naszą 10-latkę są takie np. rysunki:
A materiały plastyczne najczęściej kupujemy w Tinta sklep dla plastyków w Warszawie.