W Kanadzie w ponad 1300 szkołach w klasach zamontowano rowery stacjonarne. Dzieci, które nie radzą sobie z nagromadzoną energią emocjonalną, które czują się złe, smutne, albo po prostu mają dość siedzenia w ławce – mogą z nich korzystać. Jakież proste, a jakie dalekie od polskiej szkoły. Tej którą przynajmniej ja znam z relacji własnego dziecka i dzieci koleżanek.
Emocje – właściwie jakiekolwiek – są w szkole niepożądane, bo wesołość, smutek, żal czy agresja są przecież elementem niesprzyjającym nauce i na co już w ogóle nie można pozwolić – utrzymaniu dyscypliny. Bo dyscyplina jest w szkole najważniejsza. Niewielu pedagogów ośmiela się hołdować zasadzie, że dyscyplina jest niepotrzebna tam, gdzie rozwiną się więzi i uczucia wyższe. A w każdym razie, nie jest już wtedy najważniejszym narzędziem kształtowania osobowości i umysłu młodego człowieka.
Po ćwiczeniach na rowerze dzieci czują się lepiej, przez co lepiej się z nimi współpracuje. Są bardziej skupione, komunikatywne, odprężone i bystrzejsze. A mniej nerwowe i impulsywne. Nic odkrywczego, bo doświadczył tego chyba każdy, kto podjął jakiś wysiłek fizyczny.
Pojawia się tutaj termin „samoregulacja” zdefiniowanego luźno jako „samouspokojenie”, które wielu uczniom przychodzi z trudem, co jest z kolei źródłem kłopotów i frustracji nauczycieli. Trzeba brać pod uwagę, że każdy przychodzi do szkoły z różnym bagażem emocjonalnym i trudno jest dla wszystkich uczniów stosować te same standardy karności i posłuszeństwa. Jakkolwiek wywrotowo to nie brzmi.
I tak to zamiast pisać o zabawkach wkroczyłam w tematy zupełnie poważne, z zakresu wewnętrznej dyscypliny. Reasumując – takie rowerki mogłyby wyeliminować szereg szkolnych napięć. Czy tez może nie same rowerki, tylko empatyczne podejście nauczycieli i umiejętność ich wykorzystania. To wymaga oczywiście zawierzenia dziecku, że ono naprawdę tego teraz potrzebuje, nie traktowania jako nagrody czy aktywności na zawołanie. A to z kolei wymaga odwagi.
Przyjaciółka opowiedziała mi, że jej syn zapytany na lekcji „Jakie może być jabłko?” odpowiedział: „Obsrane”. Odpowiedź jak najbardziej merytorycznie poprawna, spotkała się z krytyką i odpowiednią adnotacją skierowaną do rodziców. Aczkolwiek można dyskutować nad elegancją takiego zachowania, wydaje mi się, że pewna doza poczucia humoru u nauczyciela, mogłaby rozładować sytuację bez nadawania jej nadmiernego znaczenia. Ewentualnie rowerek stacjonarny zastosowany odpowiednio wcześniej, mógłby zaowocować przymiotnikiem z rodzaju „czerwone”, a już co najwyżej „zgniłe”…