Bunchems – szwedzka firma Spin Master stworzyła „klocki” oryginalne, choć banalnie proste. Klocki Bunchems to przypominające naturalnie występujące w przyrodzie rzepy – owoce łopianu, czepiające się psiego ogona i nie tylko, tutaj występują jako kolorowe kulki najeżone haczykami. Łączą się ze sobą w sposób łatwy i niewymagający wysiłku. (więcej…)
JollyHeap to klocki o imponujących możliwościach. To zabawka, która może pomóc dzieciom wyjść z wirtualnej rzeczywistości, bo ta realna stanie się bardziej atrakcyjna. Miękkie, duże klocki magnetyczne w 4 geometrycznych kształtach, pozwalające na budowanie w rozmiarze, w którym dzieci bawią się i przebywają na co dzień. (więcej…)
Kredki – kamyki czyli naturalna nauka dobrego chwytu
Kredki – kamyczki, idealne do małych rączek. Tych samych, które nieporadnie chwytają zwykłą kredkę, jak gdyby była maczetą, albo łyżką. Crayon Rocks chwycą doskonale – bo inaczej się nie da. (więcej…)
Gdybym miała wytwórnie zabawek, podejrzewam, że wszystkie byłyby drewniane. Drewno jest „proeko”, ma klasę, ładnie się starzeje i wymusza prosty charakter zabawek. (więcej…)
AquaPlay to wymyślona 40 lat temu szwedzka zabawka, będąca urozmaiconą wersją zlewu z wodą, czyli jednej z najlepszych zabawek na świecie. (więcej…)
Ten kto jeździł na rowerze z dzieckiem w foteliku, czuje problem. Bo o ile mamy na rynku ogromny wybór kocyków, śpiworków, mufek i poduszek do wózków, o tyle wycieczka rowerem nie jest dla dziecka już tak komfortowa pod względem warunków termicznych. (więcej…)
Do Haby mam ewidentną słabość i gotowa byłabym dorabiać fałszywe teorie, byleby tylko pokazać ją w dobrym świetle. Nie płacą mi za to, ale mam w domu parę kilogramów ich zabawek i czuję jakby mnie trochę nimi kupili. „Mali przyjaciele” to niewielkie 10 – centymetrowe laleczki słodkie, psotne i mające własny kolorowy świat domków, ubranek i akcesoriów. (więcej…)
Na przekór publikacjom wszechobecnym w księgarniach, seriom nieśmiertelnym, z grafiką dosadną, krzykliwą i przerysowaną, polecam serię Ulica czereśniowa wydawnictwa Dwie siostry. Nie znajdziemy tu karykaturalnie wielkich oczu, uśmiechów od których może odpaść pół czaszki, zębów tak wielkich że strasznych i humoru rodem z kiepskiego kabaretu. To książki bez słów, w których każda strona to ciepły, bogaty w wydarzenia i szczegóły wycinek z życia miasta, ludzi, zwierząt i przyrody. Można snuć na ich podstawie nieskończone opowieści, patrzeć jak małe paluszki stukają w ulubionych bohaterów, jak oczy szukają kotka a buzia buczy jak traktor. To ilustracja życia w ciepłym wydaniu, w której chcielibyśmy zakorzenić dzieciństwo na jak najdłużej.
Książka teoretycznie powyżej lat 3, ale z powodzeniem funkcjonuje u dziecka około półtorarocznego.
Piasek kinetyczny to jedna z tych zabawek, czy może raczej – jedno z tych zajęć, które łączy pokolenia. Starsze dziecko będzie się świetnie bawić, młodsze będzie ćwiczyć rzut piaskiem i roznosić na skarpetkach, a rodzice mogą chodzić i przylepiać rozrzucone mniejsze grudki do większej – dzierżonej w dłoni. Przynosi to mnóstwo satysfakcji, bo sprząta się bardzo ładnie – jak na piasek zwłaszcza. Trochę może trudno wydobyć z tekstyliów.
Piasek kinetyczny ma w sobie coś uspokajającego – trochę jak kot, hipnotycznego – trochę jak morze i zabawnego – trochę jak zabawka. To taka piaskownica zimowa. Połączenie piasku z polimerem, który nadaje mu te niezwykłe właściwości, podobno jest szalenie bezpieczne dla zdrowia.
Tutaj dużo bardziej profesjonalny wpis, który ukaże piasek kinetyczny w szerszym spektrum – polecam.
U nas szybka sesja zdjęciowa, przeprowadzona przy sztucznym świetle, z których ostatnie prezentuje psią kupę zrobioną z piasku kinetycznego, a zarazem nasz niski poziom kreatywności i umiejętności fotograficznych.
Cacuśny bardzo jest ten domek i w rankingu zabawek stoi u nas wysoko. Jest ozdobą półki, nie zajmuje dużo miejsca, można zabrać go ze sobą i ma dwie dość psotne mieszkanki, które odgrywają historie różnorakie. Większość z nich kończy się w ubikacji, łóżku, albo kuchni – jak to w życiu bywa.
Domek zrobiony z mocnej tektury, wyposażony w kilka luźnych elementów – wanna, stół z fotelami, ubikacja, łóżko i dwie laleczki. Wygodnie zamykany, z rączką do przenoszenia. Ściany pomalowane w obrazki sugerujące przeznaczenie poszczególnych pomieszczeń. Świetnie wykonane, bardzo estetyczne i takie … bajkowe. To taka zabawka z kategorii tych uniwersalnych i do przechowywania dla kolejnych pokoleń. U nas domkiem bawi się dynamiczna półtoraroczna dziewczynka i dziewięciolatka – w pełnej zgodzie. Trochę może przesadziłam z tą zgodą.