Była raz sobie matka, która bała się powiedzieć dziecku, że nie może mu czegoś kupić. Bała się nie dlatego, że dziecko będzie płakać i kłaść się na podłodze w sklepie. Jej obawy były znacznie bardziej poważne. Obawiała się, że odmawiając odsłoni przed dzieckiem dwie straszne, w jej mniemaniu, prawdy. Pierwszą o biedzie, a drugą o braku swojej zaradności życiowej. Nie lubiła chodzić z dzieckiem na zakupy, bo wracała uboższa o źle wydane pieniądze, a bogatsza o poczucie winy i frustrację. Nieumiejętność wybrnięcia z tej sytuacji miała przynajmniej dwie negatywne konsekwencje. Dziecko wzrastało w poczuciu finansowej bezkarności i nieświadomości ekonomicznej sytuacji swojej rodziny, a matka zapędzona w przysłowiowy kozi róg miała coraz niższe poczucie własnej wartości.
Poza tym na co dzień owocowało to dialogami w rodzaju: – Możemy pojechać na wycieczkę do …? – No, nie wiem … Taka wycieczka kosztuje n-tysięcy. – No ale chyba mamy tyle?! (więcej…)
Niniejszym cykl „Psychiczny Piątek, czyli dywagacje na tematy związane z dziećmi” uważam za otwarty. Jak widzicie nazwa cyklu, a dokładnie jedno jej słowo „dywagacje” wskazuje na moją pokorę i domyślnie – niezupełną kompetencję w tej dziedzinie. Pomimo, że zdarza mi się mieć z dziećmi do czynienia i nie zawsze jest to łatwe doświadczenie, miło mi będzie jeśli podrzucicie mi tematy do snucia bezkrwistych refleksji, bądź – zażartych dyskusji.
Sytuacja pierwsza
Niusia została ciotką w wieku lat niespełna dziesięciu. Relacje rodzinne wymusiły na niej to stanowisko, a co bardziej dowcipni nie omieszkali go podkreślać przy nadarzającej się okazji. Jak można przypuszczać przydomek ten był Niusi nie w smak. Jej wyobrażenie o własnej osobie nijak nie pasowało do tego, które miała o ciotkach. Zważywszy na znany jej stereotyp wąsatej, otyłej i w wieku niemalże podeszłym, o zachowaniach akceptowalnych może w kręgu gospodyń wiejskich, czy kółkach różańcowych, ale nie wśród dorastającej młodzieży – CIOTKI, Niusia nie chciała nią zostać nawet z nazwy. Rodzice świeżo narodzonego Grzesia tyleż mieli z tym uciechy, co Niusia zmartwień. Gdy po latach sytuacja straciła jednak nieco na świeżej śmieszności, Niusia nauczyła się sprawę zlewać, a Grześ taktownie używał jej imienia. (więcej…)