Alilo to mp3 dla dzieci, dyktafon i lampka nocna w jednym. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to u nas najbardziej eksploatowana zabawka w ponad trzyletnim życiu naszej córki.
Szukaliśmy dobrego odtwarzacza mp3 dla dzieci jakieś 6 lat temu i wtedy Alilo jakoś nie wpadło nam w oko. Kupiliśmy więc po prostu mini wieżę Yamaha. Stała się ona i jest po dziś dzień nieodłącznym towarzyszem podróży literackich, a obecnie również muzycznych, naszej starszej córki. Natomiast druga córka, została obdarowana odtwarzaczem przenośnym w postaci króliczka Alilo Honey Bunny G6. To najpopularniejszy chyba model króliczka z rodziny Alilio, do kupienia za ok. 260 zł. Nie przypuszczaliśmy, że będzie to aż taki strzał w dziesiątkę.
Używamy Alilo od ponad 4 miesięcy. Codziennie. Czasem długie godziny. Korpus i głowa Alilo są wykonane z tworzywa ABS odpornego na upadki – rzeczywiście. Tworzywo to jest dużo mocniejsze od zwykłego plastiku, zarówno jeśli chodzi o pęknięcia jak i zadrapania. U nas prawie nie widać po nim zużycia. Co nam się podoba? Po kolei:
Świecące uszy
Uszy królika są zrobione z elastycznego i miłego w dotyku silikonu. Są wygodne do chwytania, w związku z czym najczęściej służą jako uchwyt do przenoszenia. Producent zezwala nawet na ich podgryzanie, ale zasadniczo pełnią funkcję lampki. Tworzywo zmiękcza nieco przechodzące światło, a kolory podobają się córce. Na nocną lampkę mam wrażenie jest to nieco zbyt zimne i zbyt jasne światło, ale jako umilacz nastroju sprawdza się doskonale.
Panel sterowania
Jest umieszczony na brzuchu Alila. Prosty w obsłudze – dziecko musi opanować parę przycisków – na pewno sobie z tym poradzi. Całość włącza się przekręceniem ogonka, którym też reguluje się głośność. Odtwarzacz wyłącza się samoczynnie co pół godziny, co uważam za zaletę. Mały człowiek lubi czasem zająć się czymś innym, zapominając o grającym urządzeniu. Ponowne uruchomienie z takiego stanu odbywa się poprzez wciśnięcie środkowego przycisku i zapewnia kontynuację w miejscu, w którym zakończono odtwarzanie. Pod róznymi przyciskami można ukryć różne treści – audiobooki, muzykę.
Głośnik
Bardzo przyzwoity. I to jest wielki plus, bo sprawia, że Alilo nie jest tylko zabawką, ale naprawdę użytecznym sprzętem. Dźwięk jest czysty, ma odpowiednią moc, naprawdę bardzo przyjemnie się słucha. Duża plastikowa głowa okazuje się być dobrym pudłem rezonansowym. Nie ma wejścia słuchawkowego, ale nie uważam tego za wadę. Może nawet wręcz odwrotnie – na słuchawki przyjdzie jeszcze czas.
Bateria
A właściwie akumulator. Deklarowana wydolność – nawet do 5 godzin. Może początkowo, chociaż nie jestem pewna. Oczywiście po tak intensywnym użytkowaniu i tylu ładowaniach nasz nie jest już tak pojemny. Można go ładować przy pomocy dołączonego kabla usb podłączając go np. do komputera albo ładowarką o odpowiednim prądzie ładowania. Tutaj pojawia się pewien problem, bo podłączony do laptopa nie chce „grać” dopóki się nie naładuje. Obchodzimy to podłączając Alilo do dość potężnego powerbanka, który pozwala na jednoczesne ładowanie i odsłuchiwanie. Zachowując jednocześnie walory mobilności.
Zawartość dźwiękowa
Alilo kupujemy z zestawem kilku piosenek i krótkich bajek, ale jeśli chcemy wykorzystać pełnię jego możliwości dobrze jest wgrać mu dobre audiobooki. Dobrze, że jest coś do natychmiastowego odtworzenia, bo pozwala cieszyć się odtwarzaczem od pierwszych chwil. Ale tolerancja np. na bajkę pt „Ząbek Franka” skończyła się u nas znacznie szybciej niż u dziecka. Dlatego polecam dogranie czegoś więcej – u nas króluje Karlsson z dachu wydawnictwa Jung-off-ska, o którym pisałam wcześniej.
Może wystąpić pewien problem przy wgrywaniu audiobooków o dużej liczbie rozdziałów. Musimy zadbać wtedy o właściwe nazwanie plików, żeby Alilo ich nie pomieszał i odtwarzał we właściwej kolejności. Po podłączeniu do komputera uzyskujemy wgląd w podział i zawartość karty SD. Możemy nią dowolnie dysponować i zarządzać przyporządkowując określoną zawartość odpowiednim przyciskom. Warto również dograć własne czytanie – dzięki wbudowanemu dyktafonowi, który kryje się pod jednym z nich.
Alilo występuje również w wersji z pilotem i w wersji dla małych dzieci – mniejszej, bardzo poręcznej i z funkcją rozpoznawania kolorów. Będąc dzieckiem bardzo lubiłam słuchać płyt – winylowych oczywiście i miałam ich bogatą kolekcję. Na telewizję mieliśmy stały szlaban, jako szkodliwą dla dzieci i ogólnie, zdaniem ojca – głupią. Mój adapter znajdował się nad radiem, pod otwieraną klapą i pachniał wszystkimi bajkami świata. Ważył tyle, że jakiekolwiek przenoszenie go nie wchodziło w grę. Może dlatego tak idyllicznie jawi mi się możliwość noszenia ze sobą opowiadanych historii.
Zdjęcia ze strony Alilo
Kuba
12 sierpnia 2022Dzień dobry, w jaki sposób zmienia Pani nazwy plików? Bo chyba próbowalem już wszystkiego i ciągle jest losowo :D
pozdrawiam
fajnedladzieci
21 września 2022Dzień dobry, niestety już nie pamiętam, ale chyba alfabetycznie albo z cyferkami na początku – bo Alilo tak domyślnie ustawiał :) ale faktycznie był to jakiś problem.