Imprezy przedszkolne – wolicie skromnie, czy z rozmachem?

Napisane przez 2 lut 2018 w Psychiczny Piątek
Dodaj komentarz

 

Drodzy Rodzice Przedszkolaków, czy u Was to też jest problem? Czy pałacie chęcią uświetnienia każdej uroczystości przedszkolnej dodatkowym poczęstunkiem, prezentem, tańcem i śpiewem? A czy panie wychowawczynie wręcz odwrotnie? W naszym przedszkolu rozpętała się burza. Kością niezgody stał się Dzień Babci i Dziadka, a dokładniej – poczęstunek po występach dzieci. Najpierw miał być, ale potem Pani wychowawczyni inicjatywę rodzicielską ukróciła „żeby tak było szybciutko – występ, życzenia i już”. Część rodziców poczuła się urażona i zmanipulowana. Byli i tacy, którzy wietrzyli spisek i „zdrajcę” w naszej rodzicielskiej grupie, który „mataczy”, a może nawet podżega do tego, żeby dzieciom zrobić źle. Podobna sytuacja była z Mikołajkami, którą to imprezę organizuje przedszkole – bliżej Gwiazdki, biorąc na siebie ciężar wyboru i zakupu prezentów. I tutaj pojawiła się inicjatywa rodzicielska zorganizowania dodatkowego party z prezentami. Pomysł został storpedowany, tym razem na szczeblu dyrektorskim. Rozżalenie niektórych rodziców było wręcz namacalne.

Myślę, że te dwa przykłady pokazują wyraźnie mechanizm jak błahe w gruncie rzeczy sprawy, w odpowiedni sposób naświetlone i rozdmuchane, mogą zakłócić współpracę i relację nauczyciela przedszkola i rodziców. Oczywiście jak to często bywa, sprawa w dużej mierze rozbija się o umiejętność komunikowania swoich potrzeb z poszanowaniem uczuć drugiej strony i nie przypisywania jej domyślnie złych intencji.

Tak sobie myślałam w całym tym zamieszaniu, że może zaufanie przedstawicielom placówki edukacyjnej nie jest złym pomysłem? W końcu mają doświadczenie od tej „drugiej strony”, przeżyli już niejedną tego rodzaju uroczystość – może wiedzą coś, czego my rodzice nie dostrzegamy? Pojawiła się jednak pewna podejrzliwość co do motywów nauczycielki – wytoczono artylerię grubego kalibru, że „pewnie nie chce zostawać po godzinach”. Pewnie tak. Pewnie tak, jak zresztą większość pracujących rodziców. Pomijając fakt nadgodzin, pozostaje jeszcze kwestia posprzątania po imprezie i zapewnienia opieki dzieciom, które zostają w przedszkolu aż do jego zamknięcia.

Przedszkole, do którego uczęszcza córka oferuje dzieciom zupełnie przyzwoity zestaw pojawiających się regularnie atrakcji. Opłacam komitet rodzicielski, ale jestem wdzięczna, że ktoś wykorzystuje te pieniądze w sposób przemyślany. Jestem zadowolona z paczki którą moja córka dostała z okazji świąt. Cieszę się, że były w niej gry i słodycze ze sklepu ze zdrową żywnością. Naprawdę staram się doceniać to wszystko, co oferuje współczesne państwowe przedszkole. Jestem jedną z najstarszych matek w grupie i pamiętam jeszcze przedszkole w PRL-u. Zupełnie inne niż to. Może dlatego łatwiej jest mi się cieszyć, bo mam punkt odniesienia.

Można się w tym wszystkim nieco pogubić, zwłaszcza jeśli zaczynamy mieszać do tego dzieci, a konkretnie ich dobro. Wykorzystywanie tego argumentu jako bezdyskusyjnego i niepodważalnego stawia stronę, która użyje go pierwsza w pozycji uprzywilejowanej. Można sobie zadać pytanie, co w takim razie definiujemy jako dobro dziecka? Czy dobrem i jak ważnym jest zorganizowanie mu dodatkowej okazji do obdarowanie prezentami i słodyczami? I czy dobrem jest dodatkowy słodki poczęstunek? A może tylko trudno jest rozgraniczyć tak pojmowane dobro od własnych ambicji i bolesnych, bo niezrealizowanych zamierzeń?




# #

Odpowiedz